Rezydencje milionerów z XIX wieku

Niall Ferguson dokonał cudu i napisał tak absurdalnie gigantycznego gniota, że aż dech zapiera. Czytanie tej książki to koszmar. Dopiero po przebrnięciu w bólach i męczarniach przez 523 stron pierwszego tomu (drugiego czytać nie będę!) dotarłem wreszcie do pierwszego fragmentu wartego zanotowania opisu wnętrz i sposobu urządzenia domu jednego z braci Rothschildów.

W 1836 roku James zatrudnił architekta, projektanta i producenta teatralnego Charles’a-Edmonda Duponchela do przebudowy i zmiany wystroju jego hotel przy rue Laffitte, bez ograniczeń w kosztach. W rezultacie powstała kwintesencja pałaców milionerów, łącząca w sobie ekstrawaganckie historyzujące dekoracje z najnowocześniejszymi wygodami. (…) wyłożony drewnem salon w stylu renesansowym, wypełniony scenami renesansowymi Josepha-Nicholasa-Roberta Fleury’ego (w tym Karol V w Hiszpanii, Luter wygłaszający kazanie i Henryk VIII na polowaniu), ale zestawionymi subtelnie z herbem Rothschildów i Medyceuszy (urządzono też wspaniały pokój z malowidłami w stylu pompejańskim autorstwa Francois-Edouarda Picota). (…) Centralne ogrzewanie salonów i jadalni na parterze zapewniały cztery ceglane piece w piwnicach, a wszystkie piętra miały bieżącą wodę ze zbiorników na samej górze budynku. W piwnicy znajdowały się też cztery wielkie zamknięte zbiorniki na nieczystości, nie wspominając o oświetleniu gazowym w postaci wąsatych figur trzymających sztuczne pochodnie. (…)

(…) Nad pałacem i wystrojem pracowano przez dwa lata i wydano na to olbrzymie sumy. (…)

(…) dwa sąsiednie domy zdawały się urzeczywistnieniem baśni z tysiąca i jednej nocy (…)

I dalej na następnej stronie:

(…) Gzymsy kominków pokrywał aksamit ozdobiony złotymi frędzlami. (…) Na fotelach leżały koronowe narzuty. Ściany przykrywały wspaniale zdobione, brokatowe, dekoracyjne tkaniny tak grube i wytrzymałe, że mogłyby stać samodzielnie. (…) Kotary są bajecznie piękne; wiszą podwójne, potrójne wszędzie dookoła. Każdy mebel jest złocony; również ściany są złocone. (…) Malowidła na złotym tle wykonali najwybitniejsi artyści, kominki rzeźbione w godny podziwu sposób. Krzesła są z pozłacanego brązu z bardzo wysokimi oparciami, zwieńczonymi figurami, które dzierżą emaliowany herb rodu Rothschildów. Dywany, kandelabry, żyrandole, tkaniny zasłon z ciężkimi złotymi i srebrnymi frędzlami — krótko mówiąc wszystko w tym samym stylu; są tu zegary inkrustowane i szkliwione na błękitnych podstawach, solidne złote wazy wysadzane drogimi kamieniami i perłami.

Ciężkie złote gzymsy, adamaszkowe draperie, zdobione frędzlami i chwastami zasłony z genueńskiego aksamitu. Marmury i parkiety (…).

W głównym salonie fotele wykonane są nie ze złoconego drewna, lecz z pozłacanego brązu i kosztowały po tysiąc franków za sztukę (…)

Dalej następuje fragment z powieści „Coningsby”, którą napisał Benjamin Disraeli, a która opisuje dzieje rodziny kubekwkubek podobnej do Rothschildów:

Marmurowe schody pnące się z podjazdu prowadziły do ogromnego westybulu, który był jednocześnie oranżerią i galerią rzeźb. Oświetlało go jasne, acz łagodne i stłumione światło, harmonizujące z przepięknym ustawieniem posągów, pośród unoszącego się zapachu egzotycznych pachnideł; Galeria wiodła z tego przedpokoju do wewnętrznego holu o zupełnie innym charakterze; nieprawdopodobny, mieniący się, urozmaicony; pełny osobliwych kształtów i olśniewających przedmiotów.

Strop był rzeźbiony i pozłacany we wzór plastra miodu, jaki można spotkać W budynkach saraceńskich; ściany Obito skórą w bogate i żywe wzory; na podłodze mozaika; wokół stały posągi Murzynów naturalnych rozmiarów z dzikimi grymasami na twarzach, trzymające w wyciągniętych rękach srebrne pochodnie, które emanowały niemal bolesną jaskrawością.

Z tego holu podwójne schody z białego marmuru prowadziły do wspaniałych komnat.

Salony owe, wysokie, przestrzenne i liczne, odnawiali najbardziej uznani monachijscy artyści. Trzy główne pokoje dzieliły tylko kolumny obleczone w zdobione tkaniny, tego wieczora zsunięte. Wystrój każdego pomieszczenia pasował do jego funkcji. Na ścianach sali balowej nimfy i herosi przesuwali się na tle sycylijskich krajobrazów lub błękitnych wód Morza Egejskiego. Z sufitu piękne boginie zrzucały girlandy na gości. Wielki salon wypełniały otomany i głębokie fotele.

Następnie trafia się opis rezydencji Jamesa de Rotschilda w Ferrieres pod Paryżem:

Tutaj królowała tematyka angielska, Pralnię zbudował architekt JosephAntoine Froelicher w stylu Tudorów, a W 1840 James dodał do tego modelową zagrodę wiejską, wysyłając najpierw zarządcę do Anglii po wskazówki. Później dobudował jeszczę mleczarnię w angielskim stylu oraz piec ceglarski (…). Były tam też stajnie, szkółka jeździecka i trasa do jazdy konnej, nie wspominając o oranżerii i nowym ogrodzie urządzonym przez Placide’a Masseya.

(…) Są tu piękne obrazy i nieskończoność ślicznych przedmiotów wszelkiego rodzaju, zbroje, posągi, dzbany ze srebra, kości słoniowej tudzież złota wysadzane perłami i drogimi kamieniami, konsole z brązu, żelaza, srebra, laki, następnie wszelkiego rodzaju wazy zdobione drogimi kamieniami, a dalej antyczne komody inkrustowane kością słoniową i srebrem oraz florentyńskie mozaiki. Wyposażenie pokoi dla gości jest wygodne, bez nadmiernego luksusu, ale z porządnymi dywanami, kanapami, fotelami, lustrami, doskonałymi łóżkami, misami do mycia rąk z mnóstwem ręczników.

Następnie na scenie ponownie pojawia się Benjamin Disraeli, tym razem ze swoją powieścią pod tytułem „Tancred”:

Po przejściu przez marmurowe antyszambry Tancred został wprowadzony na pokoje, do półsalonu, półbiblioteki; starannie dobrane tomiszcza, niezbyt liczne, ustawione były na półkach wbudowanych w ściany tak, że zdobiły pokój, nie pomniejszając go. Ściany pokrywały malowidła enkaustyczne, współgrające z fasetowym sufitem, bogato zdobionym w tym samym stylu. Zasłony z fioletowego aksamitu przesłaniające w razie potrzeby ogromne okna, które wychodziły na taras pełen kwiatów oraz cienisty park, dywan z Axminster dopasowany zarówno kolorem, jak i wzorem do reszty wystroju, obfitość luksusowych siedzisk, duży stół z intarsją z kości słoniowej, na którym stał srebrny rzeźbiony dzwonek należący niegdyś do papieża, Najada, której złota urna służyła jako kałamarz, sztylety używane jako noże do papieru i kilka świeżo przysłanych francuskich ksiąg, kilka pięknych waz ostatnio wydobytych z egipskiego grobowca ustawionych na trójnogach z malachitu, portret męża stanu oraz popiersie cesarza i gazowy kominek — to wszystko czyniło pokój interesującym i wygodnym.

I to by było na tyle… :>