people riding a camel near pyramid under blue sky

Egipska koncepcja istoty ludzkiej

Bolesław Prus w powieści „Faraon” (początek rozdziału XXII lub rozdziału VIII księgi II) przedstawia egipską koncepcję istoty ludzkiej składającej się z trzech elementów. Z warsztatowego punktu widzenia (dla mnie) tekst ten jest nieco słabszy niż fragment opisany w artykule „Obowiązki młodego króla„. Ale mimo wszystko postanowiłem go sobie zapisać. A nuż będzie można jego fragmenty (lub ogólnie tę koncepcję) wykorzystać gdzieś w jakimiś mini-wątku. Dalej natomiast (koniec rozdziału XXIII lub rozdziału IX księgi II) występuje bardzo fajny motyw postrzegania modlitw w egipskiej koncepcji boskości.

Czytaj dalej

Pięciometrowi telekinetycy

Pomysł luźno wzorowany na zupełnie pobocznym motywie któregoś z wczesnych odcinków drugiego sezonu Star Trek: Deep Space Nine.

Jest tam mowa o rasie telekinetyków i telepatów, zdolnych do przemieszczania przedmiotów, uwalniania energii (rodzaj broni) oraz wpływania na ludzkie myśli, ale tylko w odległości do pięciu metrów od siebie. Powyżej tej odległości przeciwnicy są całkowicie bezpieczni. Ponadto, energia przekazywana przez nich jest bardzo słabej mocy. Pojedynczy przedstawiciel tej cywilizacji jest w stanie podnieść niewielki przedmiot lub spowodować niewielkie poparzenie, albo nieznaczną ranę. Z tych względów rasa ta jest postrzegana przez inne cywilizacje, jako rasa słabeuszy. I od setek lat zamknięta w swojej niewielkiej enklawie na planecie X, skąd regularnie jej przedstawiciele są porywani do pracy jako niewolnicy. Dzieje się to wszystko, bo nie są oni w stanie sensownie bronić się.

Podczas któregoś tam z kolejnych pryszniców zacząłem w myślach drążyć, co by wyszło, gdyby dodać im możliwość (odkrytą przez nich samych dość niespodziewanie) działania jako wzmacniacz i przekaźnik?

Czytaj dalej

Obowiązki młodego króla

Bolesław Prus w powieści „Faraon” (początek rozdziału XVIII, księga I) wprost fenomenalnie opisuje nawał obowiązków, jakimi musi zająć się nowo mianowany król lub władca. W sensie ogólnym opis jest mocno przerysowany, a wręcz nierealny. To, co młodemu księciu Ramzesowi musi dopiero wytłumaczyć kapłan Herhor (że władca nigdy nie zajmuje się bezpośrednio każdą sprawą; do sprawnego zarządzania państwem musi istnieć wielopoziomowa struktura władzy, a do króla trafiają jedynie podsumowania, raporty i sprawy najważniejsze) to rzeczy oczywiste, które przyszłym władcom wpaja się od maleńkiego. Niemniej, fragment ten może posłużyć w sensie ogólnym do nakreślenia zakresu obowiązków typowego władcy.

Czytaj dalej

woman sitting on chair

Jak oszukać śledczego?

Przesłuchanie to gra. Starcie sił, słowna siłaczka, wręcz walka. Występują w niej zwykle dwie strony, w których każda chce wygrać. Ty — udowodnić swoją niewinność, on, ona lub oni — wprost przeciwnie, dowieść, że jesteś winna. Jeśli nie ma konkretnej winy do udowodnienia, to oskarżyciel lub przesłuchujący powinien zadowolić się udowodnieniem, że kłamiesz. To jego zwycięstwo. I tu też tkwi sedno do oszukania go. Daj mu to, czego chce, choć niekoniecznie to — co chcesz ukryć. Zagraj przy tym odpowiednie emocje i… wygrywasz!

Czytaj dalej
flat lay photography of an open book beside coffee mug

Luźny słownik wyrazów obcych

W odróżnieniu od innych tekstów słownikowych poświęconych konkretnej książce — które zazwyczaj zawierają listę wyrazów obcych, niespotykanych, trudnych i dziwnych (często z fragmentami) z danej pozycji — tutaj zebrałem listę takich wyrazów (wraz z obowiązkowymi tłumaczeniami) o źródle, pochodzeniu lub miejscu znalezienia bliżej mi nie znanemu.

Czytaj dalej

W 80… godzin dookoła świata

42 godziny i 27 minuty lotu dookoła globu (w dwóch segmentach, z przerwą na uzupełnienie paliwa) oraz 18 861 mil morskich (34 930 km), przeleciane również w dwóch segmentach, to nowe rekordy świata w zakresie dystansu i długości lotu, w kategorii największych samolotów pasażerskich świata.

Rekordy ustanowione przez samolot Boeing 787, w ramach testowo-marketingowo-pokazowego lotu, który miał miejsce 6-8 grudnia 2011 r.

Czytaj dalej

Dekontaminacja ludności i sprzętu

Zwrot „dekontaminacja” wywodzi się od łacińskiego słowa „contaminatio”, co oznacza splamienie, skażenie, a z przedrostkiem „de” — odplamianie, odkażanie. Na podstawie prezentacji, którą poprowadził st.kpt.lek.med. Jacek Nitecki z Wojewódzkiego Ośrodka Szkolenia Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie powstało niniejsze opracowanie na temat odkażania ludzi i sprzętu.

Czytaj dalej

Budżet Unii Europejskiej na rok 2008

Będąc na miesięcznym stażu w Parlamencie Europejskim w 2007 r. dorwałem taką całkiem fajną ulotkę na temat planowanego budżetu Unii Europejskiej na rok 2008. Po kilku miesiącach udało mi się wysmażyć na jej podstawie artykuł na polskiej Wikipedii, który został niestety uznany za tekst nieencyklopedyczny (w związku z czym, jest dostępny jedynie w moim brudnopisie — dopóki go stamtąd nie usunę! :>).

Mogę się zgodzić, że tekst jest mało encyklopedyczny, a przy tym, zawarte w nim informacje ulegają dość szybkie dezaktualizacji (Unia Europejska uchwala przecież nowy budżet co roku! :>). Dla mnie jednak ma on wartość statystyczną oraz wolumetryczną („o jakich kwotach my tu mówimy„). Dlatego jego kopię postanowiłem wrzucić tutaj.

Czytaj dalej

Broń palna a hollywoodzkie mity

Tekst ten obala najpopularniejsze mity związane z używaniem broni palnej, jakie w setkach filmów wytworzyło Hollywood. Dla przeciętnego czytelnika to nic więcej, jak zbiór być może ciekawych faktów. Dla mnie — lista rzeczy, na które trzeba uważać, konstruując własne sceny. Żeby potem nie stworzyć gniotu na poziomie Clive Cussler’a lub Gerta Godenga.

Pisząc niniejszy post dołożyłem od samego siebie ledwie kilka wyrazów i naprawdę prostych zmian. Poza tym ordynarnie skopiowałem całą treść z tego oto artykułu z portalu Gazeta.pl. (dopisek z 2020 r.) I dobrze zrobiłem, bo ledwie kilkanaście miesięcy później artykuł przestał być dostępny w portalu.

Niepokonany bohater

Wszyscy wiemy, że żołnierz z karabinem maszynowym jest niemal niepokonany – przynajmniej taką wiedzę przekazały nam filmy akcji. W końcu jedna taśma z amunicją może mieć nawet 300 pocisków, a nikt nie jest w stanie przedrzeć się przez ścianę kul, jaką zapewni ciągły ogień…

Oczywiście do momentu, gdy karabin wybuchnie żołnierzowi w twarz.

Dlaczego? Każde naciśnięcie spustu powoduje w komorze karabinu małą eksplozję, która wypycha pocisk i przy okazji rozgrzewa lufę przez powstałe w ten sposób tarcie. Jeśli będziemy prowadzić ogień ciągły nie dając broni czasu na wychłodzenie, lufa może rozgrzać się, dosłownie, do czerwoności. Z kolei zbyt wysoka temperatura może spowodować, że karabin sam z siebie zacznie wystrzeliwać pociski. A to raczej nie jest tym, czego oczekujemy po broni palnej.

By uniknąć podobnych sytuacji, karabiny maszynowe w oddziale używane są na zmianę – w wojsku amerykańskim nazywa się to „talking” (pl. rozmawianie). Najpierw krótką serią strzela karabin 1, potem karabin 2, następnie karabin 3, znów karabin 1 i tak w kółko.

Oczywiście w niektórych sytuacjach konieczne jest prowadzenie ciągłego ognia (na przykład podczas bitwy o Henderson Field na Guadalcanal w 1942 roku), ale i tak żaden żołnierz nie stanie się wtedy niezniszczalną maszyną do zabijania. Powód jest prosty: po 60 sekundach ciągłego ostrzału w karabinie maszynowym, czy to jest M60, czy nowoczesne M249, należy wymienić… całą lufę. W przeciwnym razie może dojść do deformacji metalu i przy próbie strzału broń eksploduje nam prosto w twarz.

Strzelanie długimi seriami

Na poprzednim slajdzie mogliście zobaczyć, jak wygląda „gotowanie się” pocisków w rozgrzanym M16. Jest to jeden z powodów, dla których żołnierze, poza prowadzeniem ognia zaporowego, nie strzelają długimi seriami. Kolejnym jest to, że gdyby używali broni w ten sposób bardzo szybko skończyłaby im się amunicja:

Na filmiku powyżej po 3 sekundach strzelania zwyczajnie skończyły się naboje. Karabin M4 wykorzystuje magazynki na 30 naboi, a każdy amerykański żołnierz ma ich przy sobie standardowo 7. Biorąc pod uwagę, że M4 jest w stanie wystrzelać ponad 700 pocisków na minutę to, wliczając w to czas potrzebny na przeładowanie, przy ogniu ciągłym żołnierz zostałby bez amunicji w mniej niż 90 sekund. Jak zapewne zauważyliście to znacznie mniej niż trwa scena strzelaniny w filmie hollywoodzkim, nie mówiąc już o prawdziwym starciu w strefie konfliktu.

Wojsko preferuje też pojedyncze strzały ze względu na celność, bo w tym trybie żołnierz wie, gdzie trafi każda kula. Przypomnijcie sobie współczesne filmy o tematyce wojskowej – zauważyliście, że zazwyczaj strona konfliktu, która ma mieć lepiej wyszkolonych żołnierzy oddaje jedynie pojedyncze strzały, kiedy rebelianci używają ognia ciągłego? Dobrym przykładem może być ta scena z serialu „Generation Kill”:

Oczywiście ogień ciągły nie jest zupełnie bezużyteczny, używa się go jednak głównie jako straszaka. Ogromna większość pocisków wystrzelonych w jakimkolwiek konflikcie ma za zadanie umożliwić żołnierzom bezpieczniejsze przemieszczanie się na polu walki. Na przykład podczas ostatniego konfliktu w Iraku wojska koalicji musiały zużyć około 250 tysięcy naboi by zabić jednego przeciwnika.

Chowamy się za drzwi samochodu

Staram się być ostrożny w serwowaniu przykładów z filmów, bo akcja w wielu z nich ma niewiele wspólnego z rzeczywistością i często umacnia mylne wyobrażenia dotyczące broni palnej. Na przykład wielu z nas może być przekonanych, że chowanie się za otwartymi drzwiami samochodu jest świetną taktyką…

Jeśli powyższy filmik nie zrobił na was wrażenia, to chciałbym zauważyć, że widzieliście co się dzieje po drugiej stronie drzwi, gdy ktoś w nie strzela. A teraz wyobraźcie sobie, że w trakcie strzelaniny postanowiliście się za nimi schować.

W praktyce, ze wszystkich części samochodowych, jedyną efektywną osłonę zapewnia blok silnika. Wiele warstw stali i żelaza jest w stanie zatrzymać niemal każdą kulę. Sam blok nie jest jednak niezniszczalny i dziurę zrobi w nim nawet pistolet automatyczny kalibru .45 ACP – pocisk jednak nie przebije się na drugą stronę:

Dosyć niekonwencjonalnym sposobem na zatrzymanie kuli są… balony z wodą. Widzieliście już co Magnum .44 robi z blokiem silnika – teraz spróbujcie zgadnąć przez ile balonów zdoła się przebić pocisk wystrzelony z najpotężniejszych rewolwerów na świecie.

Jeśli zgadliście, że cztery to gratuluję piątki z fizyki na świadectwie.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, którą musimy poruszyć, czyli kamizelki kuloodporne. Na filmach często w kluczowym momencie okazuje się, że główny bohater nadal żyje, bo rano pamiętał, by pod koszulę włożyć kamizelkę. Jak się zapewne domyślacie, rzeczywistość wygląda trochę inaczej.

Przede wszystkim są różne rodzaje Kevlaru. Na przykład taki, który damy radę ukryć pod koszulą jest w stanie zatrzymać pocisk z pistoletu, ale już nie serię z karabinu. Przed nimi chronią dużo większe i cięższe (ważą powyżej 15 kg) kamizelki noszone przez żołnierzy, ale i one wymagają określonych warunków, by zadziałały. Na przykład kula musi być wystrzelona z odległości większej niż 14 metrów…

Na koniec warto zauważyć, że kamizelka jest w stanie zatrzymać kulę poprzez rozkładanie siły uderzenia na większym obszarze, przez co pocisk nie ma wystarczająco dużo energii by się przebić. Jak się zapewne domyślacie ta sztuczka nie działa na noże, co sprawia, że kamizelki kuloodporne są jak przenośne pola siłowe w „Diunie”.

Czarodziejski tłumik

Broń palna jest głośna. Bardzo głośna. Człowiek zaczyna odczuwać ból przy 125 dB, a przy 140 dB (czyli głośności silnika odrzutowego słyszanego z odległości 30 metrów) istnieje ryzyko trwałego uszkodzenia słuchu. Wystrzał ze strzelby kalibru 12 z kolei to aż 165 dB.

Na filmach podczas strzelanin jedna osoba często krzyczy do drugiej „Osłaniaj mnie!” i ta wszystko dokładnie słyszy i wie co ma robić. W rzeczywistości jednak taka szybka wymiana zdań byłaby niemożliwa.

Na pewno kojarzycie te fajne gesty, jakie wykonują w hollywoodzkich produkcjach żołnierze z oddziałów specjalnych. Używa się ich pod ostrzałem, by móc się efektywnie komunikować. Co ciekawe, na filmach zazwyczaj widzimy je w kontekście nocnej misji, która wymaga skradania i zachowania absolutnej ciszy. Jest to o tyle naiwne, że w nocy jest dosyć ciemno i szansa, że z odległości kilku metrów zobaczymy jak ktoś pokazuje nam np. zaciśniętą pięść, a potem dwa wyprostowane palce jest bardzo mała.

Decybele są jednym z największych wrogów żołnierzy działających w strefie konfliktu. Najbardziej powszechnym problemem medycznym weteranów wojny w Iraku nie są rany postrzałowe, ale właśnie utrata słuchu.

Pamiętacie, jak w „Helikopterze w ogniu” Nelson niczego nie słyszał przez pół filmu?

Nie zdziwiłbym się, gdybyście teraz myśleli: „Wiadomo, że broń jest głośna – od tego są tłumiki, by nie była”. Niestety i tutaj filmy nas oszukują, bo zamiast cichutkiego odgłosu przelatującego komara pistolet z tłumikiem brzmi jak… pistolet.

Wystrzał z broni krótkiej to około 140-160 dB. Ta sama broń z tłumikiem zejdzie do poziomu szeptu – pod warunkiem, że nasz szept to 120-130 dB. Czyli głośność młota pneumatycznego.

Pamiętacie balony z wodą z poprzedniego slajdu? Okazuje się, że poza spowalnianiem kuli potrafią całkiem nieźle wytłumić dźwięk wystrzału. Nie sądzę jednak, by oddziały specjalne były zainteresowane tym patentem.

Dramatycznie odciągnąć kurek

Odciąganie kurka w pistolecie to jedna z najpopularniejszych czynności w filmach akcji, zaraz obok pociągania za spust. Jej charakterystyczny dźwięk dodaje scenie dramatyzmu i pozwala aktorowi pokazać, że jego postać już zupełnie na serio zaraz do kogoś strzeli – na wypadek, gdyby sam fakt celowania z broni nie był dość dosadny.

Sama czynność jest jednak często zupełnie niepotrzebna, bo już od wielu lat pociągnięcie za spust automatycznie odciąga kurek – ta nowoczesna technologia jest dostępna już od 1851 roku.

Co ciekawe, w wielu pistoletach stosuje się dodatkowy mechanizm, który automatycznie odciąga kurek po każdym oddanym strzale (tzw. double-action/single-action). Tak więc, by po strzelaninie móc dramatycznie odciągnąć kurek trzeba go wpierw przywrócić do pozycji wyjściowej – a to już nie wygląda tak imponująco.

Odciąganie kurka nie jest jednak zupełnie niepotrzebne. Często robi się to tuż przed oddaniem strzału na większą odległość, by uniknąć dodatkowych drgań podczas pociągania za spust. W Hollywood jednak stosowane jest to głównie na dystansach mniejszych niż 5 metrów i w takich wypadkach możemy kwestionować sens tego zabiegu.

Bywa też, że postacie na filmach nie mają przy sobie pistoletu, a zamiast tego używają strzelby lub karabinu. Niestety reguły kina są nieubłagane i każdy rekwizyt musi wypadać dramatycznie przed kamerą.

Charakterystyczne klik-klak strzelb i karabinów gwarantuje bohaterowi tylko jedno – że właśnie wypuścił z komory broni dobry nabój.

Snajper strzela na oko

Kolejną rzeczą jaką filmy zazwyczaj upraszczają jest balistyka, a dokładniej praca strzelca wyborowego. Dla większości z nas snajper to osoba o sokolim wzroku i mocnym chwycie, który pozwala utrzymać karabin w stabilnej pozycji. Czasem przekręci pokrętłem przy celowniku w lewo lub w prawo, ale to mniej więcej tyle.

W rzeczywistości strzelec wyborowy mniej naciska spust, a więcej liczy. Oddanie celnego strzału z 10 metrów wymaga niewiele więcej niż stabilnej ręki, ale jeśli chcemy trafić do celu odległego o ponad 1 km, to lepiej żebyśmy byli orłami z fizyki.

Rekordzistą jeśli chodzi o dystans jest brytyjski snajper Craig Harrison, któremu przypisuje się trafienie z odległości 2475 metrów podczas wojny w Afganistanie w 2009 roku. I nie dokonał on tego dzięki specjalnej technice wstrzymywania oddechu.

Przy dużych odległościach na tor lotu pocisku wpływ ma bardzo wiele czynników. Trzeba brać pod uwagę prędkość i kierunek wiatru, ciśnienie, wilgotność, grawitację, czas jaki potrzebuje kula by dotrzeć do celu, a nawet rotację Ziemi. Co więcej, proch szybciej spala się w wysokich temperaturach i wolniej w niskich, co sprawia, że w gorący dzień kula będzie wolniej opadała podczas lotu. Dodatkowo podobny efekt uzyskamy na dużych wysokościach, gdzie powietrze jest rzadsze.

Każdy snajper ma przy sobie zestaw tabelek i wzorów, a także prowadzi własny notatnik, w którym zapisuje parametry i cechy swojego sprzętu. W skrócie: by trafić odległy cel, strzelec wyborowy musi umieć skupić się pod ostrzałem na zadaniach z fizyki, co jest chyba ostatnią rzeczą, jaką chcemy robić, gdy wokół nas świszczą kule.

photo of woman swimming underwater

Nurkowanie statyczne (freediving)

Rekord świata w nurkowaniu statycznym, wynosi 11 minut i 35 sekund u mężczyzn oraz 8 minut i 23 sekundy u kobiet. To osiągi konkursowe, uzyskane w warunkach zgodnych z regulaminami konkursów dla nurków. Obejmują one między innymi, obowiązek oddychania powietrzem ziemskim, wynurzenie się i udowodnienie, że nurek nie stracił przytomności.

W warunkach ekstremalnych, przy oddychaniu prawie czystym tlenem, korzystaniu z pomocy innych i często doprowadzeniu się do stanu utraty świadomości, rekord ów jest dwukrotnie wyższy i wynosi 22 minuty i 22 sekundy.

Te wszystkie imponujące, a miejscami szokujące wyniki, są jednak niczym, jeśli porównać je z innymi gatunkami żyjącymi na naszej planecie. Najwięksi rekordziści spośród zwierząt — słoń morski i wal Cuviera — wytrzymują pod wodą ponad dwie godziny!

Czytaj dalej

Zdrobnienia rosyjskich imion

Na podstawie epopei „Wojna i pokój” Tołstoja.

  • Dymitr: Mitińka,
  • Borys: Boreńka, Boria,
  • Mikołaj: Nikola, Nikoleńka.

Wiele z nich kończy się na „ńka”, co sugeruje spolszczone zdrobnienie.

Na tej podstawie łatwo budować rzadkie lub niewystępujące nawet polskie nazwiska: Boreński, Nikoleński, Mitiński. Brzmią kapkę sztucznie, ale bazę językową mają, więc teoretycznie mógłby istnieć.

Fotografia pochodzi z serwisu Fluent in 3 months.

Mój ojciec umarł, mówiąc „ała”..

Pamiętam, że pogłaskał młodszą siostrę po głowie i szepnął jej coś śmiesznego do ucha. Potem pocałował mamę w kark, w to miejsce odkryte przez upięte w kucyki włosy. Bardzo lubił taką fryzurę u niej. Może dlatego, że coraz rzadziej ją nosiła, zasłaniając się „poważnym” wiekiem.

Potem wyszedł z pokoju, w którym obie „coś tam robiły”. Uśmiechnął się przez otwarte drzwi do mnie i starszej siostry, siedzących w kuchni. Zrobił krok, powiedział ze zdziwieniem i grymasem na twarzy „ała”. Zwalił się na podłogę i umarł.

To nawet nie był krzyk. W jego głosie więcej było zdziwienia niż bólu. Agonia trwała niecałe dwie sekundy. Był martwy, zanim upadł. Pękło mu serce.

Czytaj dalej

Czym latają najbogatsi Polacy?

No… z pewnością nie latają własnym, prywatnym Boeingiem 787, ale powiedzmy, że lepszej fotki nie miałem pod ręką! :>

Na zakup małego samolotu o napędzie tłokowym pozwolić sobie może nawet przeciętny biznesmen – ceny używanych maszyn typu Cessna 172 zaczynają się od 100-200 tysięcy złotych. Na nowy samolot tego typu trzeba wydać minimum milion złotych, a za bardzo popularny i nowoczesny samolot jednosilnikowy Cirrus SR-22 wyłożyć trzeba około dwóch milionów złotych. Wszystko wyżej jest już znacznie droższe – nowy helikopter to koszt minimum kilku milionów złotych a mały odrzutowiec – kilkunastu milionów. To zdecydowanie nie są zabawki dla „zwykłego Kowalskiego”.

Biznesmeni często więc stawiają na czarter i wynajem, który też do tanich nie należy, ale w pewien sposób ogranicza koszty. Ścisła elita, która podróżuje najczęściej, musi jednak mieć samolot dostępny cały czas. Nic więc dziwnego, że niektórzy z nich, zamiast czarterować, po prostu decydują się na zakup samolotu.

Luksus posiadania statku powietrznego wiąże się nie tylko z jego zakupem, ale także utrzymaniem. Ogromne zapotrzebowanie na paliwo, częste prace obsługowe, szalenie droga amortyzacja i ubezpieczenie to dziesiątki tysięcy, a w skrajnych przypadkach nawet miliony złotych miesięcznie. Ale… kto zabroni bogatemu?

Tekst inspirowany, oparty lub wręcz bezpośrednio zerżnięty z Onetu — artykuł pod tytułem „Czym latają najbogatsi ludzie w Polsce?” (opcja kopij-wklej najbardziej prawdopodobna).

Czytaj dalej

Żydzi i judaizm. Pojęcia

Harry Kamelman, bodajże brytyjski pisarz-żyd, popełnił był taką sobie powiastkę — „W piątek rabin zaspał”. Celowo mówię „powiastkę” — bo wspomniana powieść kryminalno-detektywistyczna jest mocno krótka, a do tego została wydana w jakimś takim mikroskopijnym formacie.

Znawcom, tudzież fanom dobrych kryminałów raczej nie polecam (zwykłe, dość krótkie czytadło). Jednakże czytelnikom interesującym się kulturą i historią judaizmu — zdecydowanie polecam. Głównie ze względu na mnogość ciekawych i fajnie wyjaśnionych pojęć związanych z Żydami i judaizmem.

Czytaj dalej

Teoria grona, czyli osiem ogniw

Istnieje pewna teoria, która mówi, że poprzez łańcuch zaledwie siedmiu kolejnych osób (Ty jesteś ósmym ogniwem)… znasz cały świat!

Oczywiście określenie „znasz” jest tu ogromnym uproszczeniem, a nawet mocnym nadużyciem. Chodzi jednak o zasadę — wedle tej teorii wśród siedmiu miliardów ludzi na świecie każdy powiązany z każdym w maksymalnie siedmiu „przeskokach relacji”.

Teorię tę nazywam „teorią grona” lub „teorią winogrona”, bo tak ją kojarzę. Ale ponieważ niczego podobnego nie jestem w stanie w tej chwili znaleźć to zapewne — tradycyjnie — coś popieprzyłem.

Czytaj dalej

Modlitwa islamska

Brak tytułu, źródła, autora tłumaczenia, czegokolwiek… :|

W imię Boga Miłosiernego, Litościwego.
Chwała Bogu, Panu światów…
…Miłosiernemu, Litościwemu, Królowi Dnia Sądu.
Oto Ciebie czcimy i Ciebie prosimy o pomoc.
Prowadź nas drogą prostą, drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami…
…nie zaś tych, na których jesteś zagniewany i nie tych, którzy błądzą.

(do ew.wykorzystania w opowiadaniu „Czterysta pięćdziesiąt siedem”)

Fotografię wykonał abdulmeilk majed, a pochodzi ona z serwisu Pexels.

Zakony sufickie

Sufizm jest mistycznym odłamem islamu. Jedynie wybrani ludzie mogą stać się członkami sufickich sekt. Najstarszym na świecie zakonem sufickim jest bractwo Qadiri.

Na przełomie XIX i XX wieku jego przywódcami byly Sidi el Hussein i Sidi el Hachemi, mieszkający w El Oued, oazie na północy Wielkiego Ergu Wschodniego, w algierskiej części Sahary.

Czytaj dalej

Nazwiska i nazwy

Różne imiona, nazwiska, pseudonimy, nazwy, skróty, określenia – istniejące i wymyślone przeze mnie — które być może kiedyś, gdzieś wykorzystam. A pewnie nie. Dla innych — źródło jakiegoś tam, mocno pokręconego, humoru (być może!) i pewnie nic więcej…

Jeśli idzie o nazwy wymyślone przeze mnie, to nie sprawdzałem, czy coś takiego, gdzieś tam w czeluściach Internetu istnieje i coś znaczy. Czyli, mogą się tu znaleźć zarówno nazwy autentycznie wymyślone przeze mnie, jak i — ordynarne plagiaty, przekręty i wywroty czegoś, co tam gdzieś, kiedyś zasłyszałem, a obecnie (przez mą sklerozę!) tylko wydaje mi się, że to sam wymyśliłem.

Ta lista ma co najmniej 5+ lat (pierwsza zachowana kopia pochodzi z 2008 r.).

Czytaj dalej

Wielkie pytanie o życie, wszechświat i calą resztę…

W dniu dzisiejszym odkryłem przerażającą prawdę! Douglas Adams, Arthur Dent, Deep Thought oraz „wybitnie inteligentne istoty z innego wymiaru (znane ludziom jako Myszy)” — oni wszyscy byli w błędzie.

Odpowiedź na Wielkie Pytanie o Życie, Wszechświat i całą resztę wcale nie brzmi 42!

Otóż, czy Wam się to podoba, czy nie, to ja odkryłem prawdziwą odpowiedź na to pytanie! I wcale nie zajęło mi to siedmiu i pół miliona lat skomplikowanych obliczeń (biedny Deep Thought), tylko zaledwie siedem i pół minuty.

Co więcej, poznałem całą prawdę mimo, że nie przedawkowano w moim przypadku serum prawdy (biedny Prak), bo generalnie nie używam żadnych wspomagających środków chemicznych. A mimo to znam, jedyną właściwą, jedyną słuszną, jedyną prawdziwą odpowiedź na Wielkie Pytanie o Życie, Wszechświat i całą resztę.

Czytaj dalej

Kościół polski w późnym średniowieczu

W okresie późnego średniowiecza, Kościół polski podążał za przemianami i prądami rewolucyjnymi zachodniego Kościoła chrześcijańskiego z zauważalnym opóźnieniem, a czasami nawet oporem.

Do skrystalizowania takiej organizacji i formuły kościoła, jaką znamy z kart historii i wielu powieści z tego okresu doszło po szybkim rozwoju polskiego Kościoła w XIII wieku, głównie w okresie wieku czternastego i piętnastego.

Czytaj dalej

Wielkie zakony chrześcijańskie w XIII wieku i wiekach późniejszych

Wiek XIII n.e. to wiek wielkich reform w zachodnim kościele katolickim (szczegóły — patrz: Papiestwo u szczytu potęgi). Zdecydowana większość tych zmian miała na celu podporządkowanie całego chrześcijaństwa obrządku zachodniego, dotąd rozproszonego pod jurysdykcją licznych biskupów, arcybiskupów i kardynałów, scentralizowanej i zarazem absolutnej władzy papieża.

To oni stali się kluczem i osią trzynastowiecznych reform. Zaś jeden z trzech wielkich papieży XIII wieku, Innocenty III, poświęcił znaczną część swego pontyfikatu na przywrócenie dla Kościoła wcześniej objętych klątwą tzw. zakonów ubogich. Wyklętych za głoszenie idei zgodnych z naukami Chrystusa (ubóstwo, pokora) oraz za krytykę życia dostojników kościelnych opływających w dostatki i zbytek. Dzięki tym krokom, w XIII wieku wyłoniły się dwa duże zakony żebracze — franciszkanie i dominikanie.

Czytaj dalej