Model trójwarstwowy George Orwella

George Orwell kreśli w książce „Rok 1984” fenomenalną wprost wizję utopijnego świata zbudowanego i rządzonego według zasad komunizmu. Choć ksiązka sama w sobie jest bardzo wciągająca i czyta się ją niemalże jednym tchem, mnie najbardziej zainteresowały zacytowane w niej długie fragmenty fikcyjnej Księgi Emmanuela Goldsteina.

Orwell używa jej wyłącznie w celu naukowego opisania modelowego społeczeństwa komunistycznego. Mi przedstawiona konstrukcja pasuje również do modelu typowej sekty, modelu religii chrześcijańskiej (i pewnie też innych) oraz wielu innych modeli zależności różnych warstw, klas, kast mięzy sobą. Dlatego ta fiszka może być przydatna przy kreśleniu każdego takiego modelu w niemalże każdej powieści.

Wszystkie przytoczone fragmenty są cytatami dosłownymi. Pozwoliłem sobie jedynie na delikatną zmianę przełamań akapitów — część złączyłem, część sztucznie podzieliłem.

Model trójwarstwowy

Wprowadzenie w postaci wielowiekowego trójwarstwowego modelu społeczeństwa:

Od początku czasów historycznych, a prawdopodobnie już od końca neolitu, na świecie istnieją trzy warstwy ludzi: górna, średnia i dolna. Wprowadzano najrozmaitsze podziały i wymyślano dla każdej z grup niezliczone określenia (…) jednakże podstawowa struktura społeczeństwa pozostała ta sama. Po najburzliwszych nawet wstrząsach i pozornie nieodwołalnych przemianach ludzkość powraca niebawem do dawnego modelu (…).

Model ten — o czym sam Orwell nie pisze — pasuje idealnie do wspomnianego przeze mnie modelu sekty. Trzy warstwy to w tym przypadku: kapłani (czerpiący zyski), wierzący (fanatycy) oraz niewierzący, których tolerować trzeba.

Model ten pasuje też idealnie do opisu religii chrześcijańskiej, i pewnie każdej innej, z niemalże identycznym podziałem warstwowym. Oczywiście, mówimy tu wyłącznie o modelach ortodoksyjnych, fanatycznych, będących na przeciwnym biegunie współczesnego chrześcijaństwa, nieudolnie próbującego istnieć w demokratycznym świecie.

Wewnętrzna walka warstw

W drugiej kolejności Emmanuel Goldstein tłumaczy model oraz toczącą się walkę wewnętrzną w szczegółach:

Cele poszczególnych warstw są absolutnie nie do pogodzenia. Celem górnej jest utrzymanie swojej pozycji. Celem średniej jest zamiana miejsc z górną. Celem dolnej, jeśli akurat go ma — gdyż na ogół jej przedstawiciele są zbyt ogłupieni ciężką pracą fizyczną, aby myśleć o czymkolwiek poza żmudną codziennością — jest znieść przywileje i stworzyć społeczeństwo, w którym wszyscy będą sobie równi.

Na przestrzeni dziejów wciąż toczą się boje, w ogólnych zarysach przebiegające identycznie. Przez długie okresy warstwa górna pewnie dzierży władzę, lecz prędzej czy później następuje moment, kiedy traci wiarę we własne siły, albo w swoje umiejętności sprawnego rządzeniu; czasami dzieje się to równocześnie. Wówczas obala ją warstwa średnia, która kaptuje do pomocy dolną, wmawiając jej, iż walczy o wolność i sprawiedliwość. Zaledwie osiąga cel, spycha warstwę dolną na jej dawną, podrzędną pozycję, a sama przeistacza się w górną. Po pewnym czasie z jednej lub obu tych warstw wykluwa się nowa grupa średnia i bój zaczyna się od początku.

Z trzech warstw tylko dolnej nigdy nie udaje się choćby na krótko zrealizować upragnionych celów. Twierdzenie, iż w ciągu wieków nie dokonał się żaden postęp materialny, byłoby przesadą. (…) Lecz ani dostatek, ani wzrost kultury obyczajów, ani reformy i rewolucje nie przybliżyły choćby o milimetr realizacji ideału powszechnej równości. Z punktu widzenia warstwy dolnej żadna odmiana historyczna nie zmieniła niczego oprócz nazwy panów.

Teoretyczna możliwość utraty władzy

Następnie opis możliwości utraty władzy przez warstwę najwyższą:

Istnieją cztery realne przyczyny utraty władzy przez grupę rządzącą: zbrojna interwencja z zewnątrz; tak nieudolne kierowanie państwem, iż uciśnione masy dokonują przewrotu; powstanie silnej i rozgoryczonej warstwy średniej; utrata pewności siebie i ochoty do rządzenia. Jedna z tych przyczyn nie wystarczy; zwykle występują, w różnym stopniu, wszystkie cztery. Grupa rządząca, która umiałaby się przed nimi zabezpieczyć, mogłaby wiecznie sprawować władzę.

Wielki brat oraz społeczeństwo Oceanii

Wreszcie opis funkcji Wielkiego Brata oraz modelu trójwarstwowego w kontekście opisanej w książce społeczności Oceanii:

Na szczycie stoi Wielki Brat. Wielki Brat jest nieomylny i wszechmocny. Każdy sukces, każde osiągnięcie, każde zwycięstwo, każde odkrycie naukowe, cała wiedza, mądrość, szczęście i cnota wynikają bezpośrednio z jego przewodnictwa i inspiracji. Nikt nigdy nie widział Wielkiego Brata. Jest podobizną na plakatach, głosem płynącym z teleekranów. Możemy być prawie pewni, że nigdy nie umrze, tak jak właściwie nie wiadomo, kiedy się urodził. Wielki Brat to przebranie, w którym Partia ukazuje się światu. Działa jak ogniskowa, skupiając na sobie miłość, strach i uwielbienie — tymi bowiem uczuciami łatwiej darzyć jednostkę niż organizację.

Poniżej Wielkiego Brata stoi Wewnętrzna Partia, o liczebności ograniczonej do sześciu milionów członków, co wynosi niecałe dwa procent ludności Oceanii.

Poniżej Wewnętrznej Partii znajduje się Zewnętrzna Partia; jeśli Wewnętrzną Partię nazwiemy mózgiem państwa, Zewnętrzną należy przyrównać do rąk.

Jeszcze niżej stoją nieokrzesane masy określane mianem proli, które stanowią około osiemdziesiąt pięć procent ludności. Prole to właśnie dolna warstwa z naszej wstępnej klasyfikacji, gdyż niewolnicze ludy rejonów podzwrotnikowych, nad którymi na zmianę panują różni zdobywcy, nie są ani stałym, ani koniecznym elementem struktury społecznej.

A teraz moje rozważania na temat możliwości rozwinięcia modelu Orwella.

Model Orwella w sekcie i chrześcijaństwie

Model ten — jak wspomniałem na początku — może też pasować do modelu sekty. Jeden przywódca na czele, często wyimaginowany, wymyślony przez najwyższą warstwę kapłanów, celem mamienia pozostałych. Niższa warstwa wierzących fanatyków, rzekomo nieco uprzywilejowanych, a jednocześnie ograbianych faktycznie ze wszystkiego. Oraz najniższa, najciemniejsza warstwa niewierzących, których — w zależności od konceptu — można tolerować lub zupełnie ignorować.

Ten sam model może zostać użyty do określenia funkcji religii chrześcijańskiej. Mamy jednego, fikcyjnego Boga, którego nie można zobaczyć ani dotknąć, ale w którego nauki należy fanatycznie wierzyć. Mamy warstwę najwyższą, hierarchów kościoła (biskupów, arcybiskupów i kardynałów), którzy na zewnątrz prezentują skomplikowany teatrzyk gorliwości, pozornego fanatyzmu i rzekomej głębokiej wiary, będąc jednocześnie wewnętrzne zepsuci do szpiku kości i kierując się wyłącznie własnym interesem. Mamy warstwę średnią, czyli „zwykłych” kapłanów, którzy dużo bardziej do wiary i swojej działalności są przymuszani przez rozmaite zasady, układy i wymogi nakreślone przez warstwę najwyższą. I mamy ciemny lud, jako warstwę najniższą, który w tym przypadku nie jest ani tolerowany ani ignorowany tylko stanowi ważny element równania. I tylko pod tym względem wyłamuje się z modelu nakreślonego przez Orwella.

Z prostego matematycznego wyliczenia wynika, że Zewnętrzna Partia stanowi trzynaście procent ludności Oceanii, czyli około trzydzieści dziewięć milionów obywateli. Układ ten więc pasuje idealnie do modelu sekty: jeden mistrz, dwa procent kapłanów, trzynaście procent fanatyków i osiemdziesiąt pięć procent ciemnogrodu, czekającego na nawrócenie.

Model ten również prawie idealnie pasuje do chrześcijaństwa, czy niemalże każdej innej religii. Jeden bóg, dwa procent zorientowanych wyłącznie na zysk i ciemiężenie innych warstw kardynałów, trzynaście procent niższego duchowieństwa oraz osiemdziesiąt pięć procent wierzących, którzy w tym przypadku, omamieni przez warstwy wyższe, wierząc w zbawienie dusz i wieczny raj oraz potępienie złych, tak naprawdę zostali sprowadzeni do roli portfeli napychających kieszenie niepracującego (mam tu na myśli pracę inną niż realizację własnych celów), nierozwijającego się, zastygłego we własnym bałwochwalstwie kleru, stanowiącego w modelu Orwella warstwę drugą i pierwszą.