Rok 1984: Inkwizycja komunistyczna

To druga fiszka na podstawie książki Rok 1984 George Orwella, po tekście o modelu trójwarstwowym społeczeństwa. Tym razem wziąłem na warsztat opis komunistycznej inkwizycji. Mimo, że książka opublikowana została w 1949 roku, akurat ten fragment do dziś wionie grozą i może posłużyć za świetne studium tworzenia społeczeństwa bezwolnego.

Podobnie, jak w przypadku poprzedniego tekstu, cytaty są dosłowne, ale pozwoliłem sobie na zmianę układu, łącząc i dzieląc akapity, bo w oryginale są one moim zdaniem zbyt długie i zbyt nieczytelne. Oraz, usunąłem fragmenty nieistotne dla mnie.

Definicja inkwizycji

Najpierw o samej inkwizycji:

(…) tutaj nie ma męczenników. Czytałeś o prześladowaniach religijnych w przeszłości. W średniowieczu była inkwizycja. Poniosła klęskę. Miała wyplenić herezję, a przyczyniła się do jej rozprzestrzenienia. Na miejscu każdego heretyka spalonego na stosie pojawiały się tysiące nowych. Dlaczego? Ponieważ inkwizycja zabijała swoich wrogów publicznie i zabijała ich, choć nie okazywali skruchy; w rzeczy samej, zabijała ich właśnie za to, że byli nie skruszeni. Ludzie umierali dlatego, że nie chcieli wyrzec się swoich przekonań. Oczywiście, że cała gloria spływała na ofiary, a inkwizytorzy okrywali się hańbą.

Później, w dwudziestym wieku, pojawili się zwolennicy totalitaryzmu: hitlerowcy w Niemczech i komuniści w Rosji. Rosjanie tępili herezję znacznie okrutniej niż inkwizycja. Wydawało im się, że nauczyli się czegoś od przeszłości; w każdym razie wiedzieli, że nie należy przysparzać męczenników. Zanim wystawiali swoje ofiary na pokaz .podczas publicznych procesów, najpierw świadomie niszczyli ich godność. Poprzez tortury i izolację przemieniali tych ludzi w obrzydliwe, kulące się ze strachu wraki, gotowe zeznać wszystko, co im kazano, lżyć się, oskarżać wzajemnie i skamleć o litość. A jednak po kilku latach historia się powtórzyła. Zgładzonych uznano za męczenników, a o ich upodleniu zapomniano.

Dlaczego tak się stało? Przede wszystkim dlatego, że ich zeznania były wyraźnie wymuszone, nieprawdziwe.

My nie popełnimy tego rodzaju błędów. Wszystkie składane nam zeznania są prawdziwe. Sprawiamy, że stają się prawdziwe. A co najważniejsze, nie pozwalamy, aby zgładzeni powstali przeciwko nam. Nie wyobrażaj sobie, Winston, że potomność cię zrehabilituje. Potomność nigdy się o tobie nie dowie. Usuniemy cię ze strumienia historii. Poddamy ewaporacji; ulecisz w strato-sferę jako para. Nic po tobie nie zostanie: ani nazwisko w księgach metrykalnych, ani wspomnienie w czyjejś pamięci. Nie będziesz istniał w przeszłości, tak samo jak w przyszłości. To, że nigdy nie istniałeś, stanie się faktem.

Naprawa niepokornych

Dalej o „naprawianiu” ludzi:

(…) Nie zadowala nas ani wymuszony posłuch, ani nawet najbardziej pokorna uległość. Kiedy wreszcie pokajasz się przed nami, zrobisz to całkiem dobrowolnie. Nie zabijamy heretyków dlatego, że nam się opierają; dopóki nam się ktoś opiera, nie ginie. My go musimy nawrócić, opanować jego umysł, zrobić z niego nowego człowieka. Wypalamy z jego mózgu wszelkie zło i ułudę; przeciągamy go na naszą stronę, nie pozornie, lecz z duszą i ciałem. Zanim go zabijemy, staje się jednym z nas. Partia nigdy nie pogodzi się z myślą, że gdzieś na świecie egzystuje wroga myśl, choćby najbardziej skryta i bezsilna. Nawet w chwili śmierci nie możemy tolerować odstępstwa

W dawnych czasach heretyk prowadzony na stos wciąż był heretykiem i triumfalnie głosił swoją herezję. Również ofiary rosyjskich czystek, idąc korytarzem na rozstrzelanie, nadal mogły żywić myśl o buncie, ukrytą głęboko pod czaszką. Ale my sprawiamy, że zanim kula roztrzaska mózg skazańca, staje się on doskonały. (…)

Nikt, kto tu trafia, więcej się przeciw nam nie buntuje. Wszyscy zostają oczyszczeni. Nawet ci trzej nieszczęśni zdrajcy (…). Osobiście uczestniczyłem w przesłuchaniach. Byłem świadkiem, jak stopniowo się załamują, jak się płaszczą, skowyczą, łkają, na końcu wcale już nie z bólu czy ze strachu, lecz w poczuciu skruchy. Kiedy z nimi skończyliśmy, przypominali wydrążone skorupy. Nie zostało w nich nic oprócz żalu za popełnione zbrodnie i miłości do Wielkiego Brata. Kochali go tak bardzo, że było to wręcz wzruszające. Błagali, żeby zastrzelić ich jak najprędzej, ponieważ chcą zginąć nie splamieni złą myślą.

Władza dla władzy

I wreszcie o faktycznych pragnieniach Partii:

Partia pragnie władzy wyłącznie dla samej władzy. Nie obchodzi nas dobro ludzkości; obchodzi nas wyłącznie władza. Nie bogactwa, luksusy, długie życie lub szczęście, a tylko władza, czysta władza. (…) Otóż różnimy się od wszystkich oligarchii przeszłości, ponieważ działamy całkowicie świadomie. Wszyscy nasi poprzednicy, nawet ci najbardziej do nas podobni, byli tchórzami i hipokrytami.

Hitlerowcy w Niemczech i komuniści w Rosji stosowali metody zbliżone do naszych, ale nigdy nie mieli dość odwagi, aby otwarcie przyznać się do pobudek, które nimi kierują. Udawali, a może nawet w to wierzyli, że sięgnęli po władzę wbrew sobie i będą ją dzierżyć tylko przez krótki czas — że tuż za następnym zakrętem czeka raj, w którym wszyscy staną się wolni i równi.

My jesteśmy inni. Wiemy, że nikt nie sięga po władzę z zamiarem jej oddania. Władza to nie środek do celu; władza to cel. Nie wprowadza się dyktatury po to, by chronić rewolucję; wznieca się rewolucję w celu narzucenia dyktatury. Celem prześladowań są prześladowania. Celem tortur są tortury. Celem władzy jest władza.

Co to jest władza, czyli kreacjonizm rzeczywistości:

(…) władza oznacza władzę nad ludźmi. Nad ich ciałami, lecz co ważniejsze, także nad umysłami. Władza nad materią, czy jak byś to określił, rzeczywistością (…) jest obecnie absolutna. (…) Rządzimy materią, bo rządzimy umysłami. Rzeczywistość mieści się w mózgu. (…) Nie ma nic, czego byśmy nie potrafili dokonać. Niewidzialność, lewitacja, to dla nas nic trudnego. Gdybym chciał, mógłbym unieść się w górę niczym bańka mydlana. Nie chcę, gdyż nie chce tego Partia. (…) To my ustanawiamy prawa przyrody! (…)

To nieistotne. Kiedy uznamy za stosowne, podbijemy oba (pozostałe supermocarstwa na planecie — przyp. aut.). A jeśli nie, co z tego? Zawsze możemy wykreślić je z naszej rzeczywistości. (…) Ziemia istnieje tak długo jak my, ani chwili dłużej. Jak może być inaczej? Wszystko istnieje wyłącznie dzięki naszej świadomości. (…)

Prawdziwa władza, władza, o którą musimy walczyć w dzień i w nocy, to władza nad ludźmi. (…) W jaki sposób człowiek utwierdza swoją władzę nad drugim
człowiekiem? (…) Każąc mu cierpieć. Posłuszeństwo nie wystarczy. Bo dopóki ktoś nie cierpi, czy można mieć pewność, że jest posłuszny twojej woli, a nie własnej? Władza polega na poniżaniu i zadawaniu bólu. Władza oznacza rozrywanie umysłów na strzępy i składanie ich ponownie według obranego przez siebie modelu. (…)

Wszystko może być prawdą. Tak zwane prawa przyrody to nonsens. Prawo ciążenia to nonsens. “Gdybym chciał (…) mógłbym wznieść się do góry niczym bańka mydlana”. (…) “Jeśli jemu się wydaje, że się unosi, a mnie, że to widzę, wówczas tak jest w istocie”. (…) Wszystko dzieje się w głowie. A co dzieje się w głowach wszystkich, dzieje się naprawdę.

Czarna rozpacz przyszłości

Na koniec obraz przyszłości, jaki kreuje partia:

Nasza (cywilizacja — przyp. aut.) zbudowana jest na nienawiści. Wkrótce wyeliminujemy wszystkie uczucia oprócz strachu, wściekłości, triumfu i samo-upodlenia. Zniszczymy je; zniszczymy wszystkie! Już teraz trzebimy nawyki myślowe, które przetrwały sprzed Rewolucji. Przecięliśmy więź łączącą rodziców z dziećmi, człowieka z człowiekiem, mężczyznę z kobietą. Nikt nie ma już odwagi ufać żonie, dziecku lub przyjacielowi.

W przyszłości jednak w ogóle nie będzie żon i przyjaciół. Dzieci zaraz po porodzie będzie się odbierać matkom, podobnie jak kurom zabiera, się jajka. Wyplenimy popęd seksualny. Płodzenie potomstwa stanie się doroczną formalnością, taką samą jak przedłużanie kart zaopatrzeniowych. Zlikwidujemy orgazm. Nasi neurolodzy już nad tym pracują. Nikt nie będzie odczuwał lojalności wobec nikogo i niczego oprócz Partii. Nie będzie kochał nikogo oprócz Wielkiego Brata. Nie
będzie się śmiał, chyba że radując się z triumfu nad wrogiem. Zniesiemy sztukę, literaturę, naukę. Kiedy staniemy się wszechwiedzący, nauka na nic się nam nie zda.

Zatrzemy różnicę między brzydotą a pięknem. Zniknie ciekawość, zniknie radość życia. Zniknie cała gama przyjemności. Ale zawsze (…) istnieć będzie upajająca władza, coraz potężniejsza i coraz bardziej wyrafinowana. I zawsze, w każdej sekundzie da się odczuć rozkoszny dreszcz zwycięstwa, jaki budzi deptanie pokonanego wroga. Jeśli chcesz wiedzieć, jaka będzie przyszłość, wyobraź sobie but depczący ludzką twarz, wiecznie!

Na podsumowanie — przerażający jest nie tylko sam sens tych wizji, ale również fakt, że w 1949 roku ktoś taką trafnością i szczegółowością przewidział to, co stało się faktem kilkanaście lat później.