Obowiązki młodego króla
Bolesław Prus w powieści „Faraon” (początek rozdziału XVIII, księga I) wprost fenomenalnie opisuje nawał obowiązków, jakimi musi zająć się nowo mianowany król lub władca. W sensie ogólnym opis jest mocno przerysowany, a wręcz nierealny. To, co młodemu księciu Ramzesowi musi dopiero wytłumaczyć kapłan Herhor (że władca nigdy nie zajmuje się bezpośrednio każdą sprawą; do sprawnego zarządzania państwem musi istnieć wielopoziomowa struktura władzy, a do króla trafiają jedynie podsumowania, raporty i sprawy najważniejsze) to rzeczy oczywiste, które przyszłym władcom wpaja się od maleńkiego. Niemniej, fragment ten może posłużyć w sensie ogólnym do nakreślenia zakresu obowiązków typowego władcy.
Od dnia kiedy został namiestnikiem Dolnego Egiptu, zaczęło się dla Ramzesa życie niesłychanie uciążliwe, jakiego nie domyślał się nawet, pomimo że urodził się i wyrósł wśród królewskiego dworu.
Wprost tyranizowano go, a katami byli interesanci różnych gatunków i rozmaitych klas społecznych.
Już w pierwszym dniu, na widok tłumu ludzi, którzy, cisnąc się i popychając, mimowolnie wydeptywali mu trawniki, łamali drzewa, nawet psuli mur otaczający, następca do swej willi zażądał warty. Ale trzeciego dnia musiał uciec ze swego domu w obręb właściwego pałacu, gdzie z powodu gęstej straży, a nade wszystko wysokich murów, dostęp dla zwykłych ludzi był utrudniony.
W ciągu dekady, poprzedzającej wyjazd, przed oczyma Ramzesa przesunęli się przedstawiciele całego Egiptu, jeżeli nie całego ówczesnego świata.
Najpierwej puszczano wielkich. Więc przychodzili pozdrawiać go: arcykapłani świątyń, ministrowie, posłowie feniccy, greccy, żydowscy, asyryjscy, nubijscy, których nawet ubiorów nie mógł spamiętać. Dalej szli naczelnicy sąsiednich nomesów, sędziowie, pisarze, wyżsi oficerowie korpusu Menfi i posiadacze ziemscy.
Ludzie ci nie żądali niczego, wypowiadali tylko swoją radość. Ale książę, słuchając ich od rana do południa i od południa do wieczora, czuł zamęt w głowie i drżenie we wszystkich członkach.
Potem przyszli reprezentanci niższych klas z darami: kupcy ze złotem, bursztynem, zagranicznymi tkaninami, pachnidłami i owocami. Potem bankierzy i wypożyczający na procenta. Dalej — architekci z planami nowych budowli, rzeźbiarze z projektami posą gów i płaskorzeźb, kamieniarze, fabrykanci naczyń glinianych, stolarze zwyczajni i ozdobni, kowale, giserzy, garbarze, winiarze, tkacze, nawet paraszytowie, którzy otwierali ciała zmarłych.
Jeszcze nie skończyła się procesja hołdowników, a już nadciągnęła armia proszących. Inwalidzi, wdowy i sieroty po oficerach domagali się pensji; szlachetni panowie — dworskich urzędów dla synów. Inżynierowie przynosili projekta nowych sposobów irygacji, lekarze środki przeciw wszelkim chorobom, wróżbici horoskopy. Krewni więźniów podawali prośby o zmniejszenie kary, skazani na śmierć o darowanie życia, chorzy błagali, aby następca dotknął ich lub udzielił im swej śliny.
Zgłaszały się wreszcie piękne kobiety tudzież matki dorodnych córek, pokornie i natrętnie prosząc, aby namiestnik przyjął je do swego domu. Niektóre oznaczały wysokość żądanej pensji, zachwalały swoje dziewictwo i talenta.
Po dziesięciu dniach przypatrywania się co chwilę nowym osobom i twarzom i wysłuchiwania próśb, które zaspokoić mógłby chyba majątek całego świata i boska potęga, książę Ramzes wyczerpał się. Nie mógł sypiać, był tak rozdrażniony, że irytował go brzęk muchy, i chwilami nie rozumiał: o czym mówią do niego?
W tym położeniu znowu Herhor przyszedł mu z pomocą. Możnym kazał zapowie- dzieć, że książę już nie przyjmuje interesantów, a na lud, który, mimo kilkukrotnych wezwań do rozejścia się, wciąż czekał, wysłał kompanię numidyjskich żołnierzy z kijami. Tym udało się bez porównania łatwiej aniżeli Ramzesowi zadowolnić ludzką pożądliwość. Zanim bowiem minęła godzina, interesanci znikli z placu niby mgła, a ten i ów przez parę dni następnych okładał wodą głowę lub inną rozbitą część ciała.
(dekada — w tym fragmencie i w całej książce — jako dziesięć dni, a nie dziesięć lat)
Dalej następuje opis tego, co wspomniałem już we wstępie, ale co też jest warte zapisania:
Toś szczęśliwy. Ja słucham najwyżej sześciu lub dziesięciu, lecz nie są nimi interesanci, tylko — wielcy pisarze, nadzorcy i ministrowie. Każdy z nich nie donosi mi drobiazgów, lecz rzeczy najważniejsze, jakie dzieją się: w armii, w dobrach faraona, w sprawach religijnych, w sądach, w nomesach, w ruchach Nilu. Dlatego zaś nie donoszą mi błahostek, że każdy z nich, zanim przyszedł do mnie, musiał wysłuchać dziesięciu pisarzy mniejszych. Każdy mniejszy pisarz i dozorca zebrał wiadomości od dziesięciu podpisarzy i poddozorców, a tamci znowu wysłuchali raporty od dziesięciu niższych urzędników.
Tym sposobem ja i jego świątobliwość, rozmawiając tylko z dziesięcioma ludźmi dziennie, wiemy, co ważnego stało się w stu tysiącach punktów kraju i świata.
Wartownik, który czuwa na kawałku ulicy w Memfis, widzi tylko parę domów. Dziesiętnik zna całą ulicę, setnik oddział miasta, naczelnik całe miasto. Faraon zaś stoi ponad nimi wszystkimi, niby na najwyższym pylonie świątyni Ptah, i widzi nie tylko Memfis, ale jeszcze miasta: Sochem, On, Cherau, Turra, Tetau, ich okolice i kawałek pustyni zachodniej.
Na koniec zaś powiązane z powyższym wspomnienie legendy o powstaniu najstarszej piramidy w Egipcie:
Ten porządek państwowy — mówił ożywiając się Herhor — jest naszą chwałą i potęgą. A kiedy Snofru, jeden z faraonów najpierwszej dynastii, spytał pewnego kapłana, jaki by sobie pomnik wystawić? — ten odpowiedział:
Wyrysuj, panie, na ziemi kwadrat i połóż na nim sześć milionów głazów — one przedstawią lud. Na tej warstwie połóż sześćdziesiąt tysięcy kamieni ociosanych — to będą twoi niżsi urzędnicy. Na tym ułóż sześć tysięcy kamieni wygładzonych — to będą wyżsi urzędnicy. Na tym postaw sześćdziesiąt sztuk pokrytych rzeźbą — to będą twoi najbliżsi doradcy i wodzowie, a na szczycie połóż jedną bryłę ze złotym wizerunkiem słońca — a będziesz ty sam.
Tak też zrobił faraon Snofru. W ten sposób powstała najstarsza piramida schodowa — rzetelny obraz naszego państwa — z której urodziły się wszystkie inne. Są to budowle niewzruszone, z których szczytu widać krańce świata, a które będą podziwem najodleglejszych pokoleń.
Prus mówi tu, ustami kapłana Herhora, o pierwszym grobowcu władców Egiptu, piramidzie schodkowej Dżosera (na fotografii), wzniesionej w Sakkarze (5 km na północny zachód od Memfis) na polecenie władcy III dynastii Dżesera (Dżosera) (ok. 2667–2648 p.n.e.) przez architekta Imhotepa, mędrca-kapłana uznawanego także za twórcę egipskiej medycyny.
Fotografia nagłówkowa pochodzi z Wikimedia Commons, jej autorem jest Roweromaniak i jest ona dostępna na licencji Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.5 Poland.
Zostaw komentarz