I wtedy wchodzę ja… cały w bieli! :>

Mi łzy wzruszenia zalewają oczy na samo wspomnienie tego tekstu i jego wprost fenomenalnej interpretacji w wykonaniu Piotra Fronczewskiego. Więc nie za bardzo wiem, co by tu jeszcze napisać. Tekst jest zapewne sucharem sucharów, bo niektóre jego fragmenty sugerują, że powstał jeszcze „w okolicach” głębokiej komuny. Polecam z całego serca!

Wideo: https://www.youtube.com/watch?v=FeZYsTVrpMY

Tekst: https://www.tekstowo.pl/piosenka,piotr_fronczewski,cyrk.html

Do dyrektora cyrku w N. wszedł gość,
na twarzy miał rumieniec
i krzyknął: dyrektorku, wiem
jak się ma zacząć przedstawienie!

Sztampowych parad dosyć już,
i innych tym podobnych chwytów.
My, gdy orkiestry zabrzmi tusz,
puścimy w cyrku stu dżygitów.

Wszyscy w kostiumach z czarnych skór
będą drałowac po arenie
i każdy w dłoni dzierży wór.
Tak się zaczyna przedstawienie!

Tutaj dyrektor krzyknął – stop!
mów pan, co dżygit ma w tym worku!
Jegomość odparł – otóż to!
W worku jest gówno, dyrektorku!

Czekajże pan, bo tchu mi brak,
dżygit to w worku ma? A jak!
I teraz tak: napięcie rośnie, wtem gaśnie światło,
pada strzał i każdy dżygit w tej ciemności
rozrzuca to, co w worku miał.

A potem tętent się oddala i dyrektorku ukochany,
światło znienacka się zapala i cały cyrk jest obesrany!
Czarna arena i orkiestra i napis: „Wiwat ZPR”
czarne tygrysy, foki, krzesła, wszystko na czarno,
wszystko w merde!

I wtedy ja na dany znak
prężąc i śmiejąc się szampańsko
wychodzę ubrany w biały frak….

i mówię: dobry wieczór Państwu!